Tak to prawda - Michał żyje. Owszem, 21 marca 1997 r. na krakowskim
cmentarzu w Batowicach odbył się jego pogrzeb. Ale już wtedy, nad jego
trumną, rektor Uniwersytetu Jagiellońskiego prof. Aleksander Koj powiedział:
"Nie umiem o nim mówić w czasie przeszłym - ciągle widzę
go żywym ". Myślę, że wszyscy tak samo myślimy. Zresztą na cmentarzu
zgromadziło się kilka tysięcy ludzi nie po to by rozpaczać nad Michałem
zmarłym, ale aby właśnie udowodnić, że Michał żyje. Te świece, które płonęły
wieczorem w oknach naszych domów, to przecież symbol życia. Poza tym -
czy martwy człowiek byłby w stanie zgromadzić ponad 50 tysięcy osób na
wspólnym marszu? Przewodniczący Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego prof.
Andrzej Pelczar powiedział: "Trzeba krzyknąć "dość" ! Dlatego nasz
marsz może i powinien być krzykiem milczenia przeciwko złu ! ". Tak właśnie
było w poniedziałek 24 marca 1997 r.: my milczeliśmy, a Michał krzyczał.
Krzyczał głośniej niż kiedykolwiek. Martwy człowiek nie krzyczy.
A więc powtarzam - Michał żyje! Żyje w naszej pamięci. Ale nie tylko.
Żyje w organizmach aż czterech osób, którym oddał swoje organy, aby im
służyły. Jego serce ciągle bije, jego nerki nadal pracują, jego tęczówka
pozwala komuś podziwiać piękno tego świata.
Pozostały też jego myśli, poglądy. Wystarczy sięgnąć do książek, które
czytał, posłuchać muzyki, która go fascynowała, obejrzeć obrazy
, które oglądał, odwiedzić miejsca, w których był. Otacza nas chaos,
który on właśnie badał.
A więc pamięć, ciało, myśl Michała. To ciągle jest. A co z duszą? Ojciec
Święty będąc w klasztorze w Łagiewnikach po spotkaniu z rodzicami Michała
powiedział krótko: " Jest u Pana Boga ".